„W zachodnich publicznych galeriach znów wygrywa tradycja. Powróciło malarstwo mistrzów. Jeśli fotografia, to liderów gatunku. Jeśli wideo, to detaliczne z rozpisanymi scenariuszami - a nie przed amatorską kamerą. U nas program niemal wszystkich placówek tworzy nudny monolit”- tak zaczyna się artykuł „Dwie strony skandalu” („Rzeczpospolita” – „Plus Minus” – 01.10.2016 r.) autorstwa dr Moniki Małkowskiej, który wzbudził sporo kontrowersji i komentarzy w środowisku krytyków sztuki. Stał się także przyczynkiem do debaty pt. „Między skandalem, a wzniosłością”, która odbyła się 25 października w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Wśród panelistów, obok red. Małkowskiej, znaleźli się także: Piotr Zaremba – publicysta, z-ca redaktora naczelnego tygodnika „W Sieci”, Paweł Sito – dziennikarz, menadżer muzyczny oraz Jakub Moroz – wicedyrektor TVP Kultura.
Monika Małkowska potwierdziła diagnozę dotyczącą kondycji polskiej kultury, przedstawioną w swoim artykule. Jej zdaniem na Zachodzie następuje skręt ku tradycyjnym wartościom w sztuce, tymczasem polska sztuka jest cały czas w tym samym miejscu - pusta, zacofana, słaba estetycznie i moralnie. Następuje proces uwznioślania banału, aby słowem nadrobić miałkość intelektualną i artystyczną. Dobre wystawy są za drogie, więc wystawiane są te, prezentujące niską jakość. Głównym zajęciem ludzi ze świata kultury jest zaś walka o pieniądze. Przy czym pozują oni na jedynych znawców tematu, więc, ich zdaniem, instytucje państwowe nie mają prawa z przyczyn merytorycznych odmówić im dotacji (tzw. merytokracja). Do tego struktury wielu instytucji kulturalnych są skostniałe od wielu lat, a każda, najmniejsza próba zmian wywołuje ogromny opór środowiska.
Piotr Zaremba poruszył tematykę dotyczącą problemów polskiego teatru. Według niego większym z nich jest grafomania, niż deptanie wartości. Podał przykłady kilku skandali, które wydarzyły się na deskach polskich teatrów, zaznaczając jednak, że bardziej boli go słaby poziom, czy wręcz głupota niektórych inscenizacji.
Jakub Moroz także skupił się głównie na teatrze, który jego zdaniem cierpi na chorobę bezrefleksyjnego naśladownictwa pewnych wzorców, płynących z Zachodu (zwłaszcza z Niemiec) często niestety z marnym skutkiem. Zaznaczył jednak, że również środowiska konserwatywne ponoszą odpowiedzialność za to, co się nie udaje w polskiej sztuce. Wytknął im: skupianie się na kryterium wierności realiom historycznym, nazbyt wąskie rozumienie pojęcia klasyczności, zawężenie w spojrzeniu na historię XX w. (przeświadczenie, że istnieje jakaś ciągłość dziejowa w naszej historii), obcowanie ze sztuką tylko poprzez reakcję na skandal, czy moralizm (oczekiwanie, że sztuka będzie dydaktyczna).
Moroz do problemów polskiej kultury dołączył także pogardę dla publiczności – kontakt z nią przestaje być istotny oraz uwiąd prawdziwej krytyki (tzw. przedsąd pozytywny – brak odwagi krytycznej).
Z kolei Paweł Sito analizował głównie rynek muzyczny, zaznaczając, że muzyka jest w zdecydowanie lepszej kondycji niż pozostałe gatunki sztuki. Może być to jego zdaniem związane z brakiem konieczności walki o dotacje ze strony państwa. Zwrócił uwagę na fakt, że w ostatnich latach w zasadzie nie było w polskiej muzyce żadnych skandali, nawet w takich gatunkach jak rock czy hip hop.
Goście, którzy zabierali głos z sali sygnalizowali problem m.in. negatywnej roli mediów w kształtowaniu trendów polskiej kultury i sztuki. Pojawiły się także uwagi do braku standardów w środowisku – o tym, kto jest pokazywany na wystawach, wystawiany na scenie, ma bowiem decydować przynależność do określonego kręgu towarzyskiego.
Na zakończenie paneliści starali się podsunąć rządzącym przykłady działań, które mogłyby przyczynić się do poprawienia sytuacji w polskiej kulturze i sztuce. Padły propozycje takie jak zwiększenie zakresu edukacji kulturalnej, estetycznej młodych (ale nie tylko) ludzi, poprawienie estetyki kraju (likwidacja ogromnej masy bilbordów, świecących ogłoszeń, szpecących przestrzeń publiczną) czy zmiana redystrybucji dotacji państwowych dla instytucji kulturalnych tak, aby nie dostawały ich ciągle te same podmioty.
PW