Przedstawiciele CMWP SDP uczestniczyli dziś w posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. obrony wolności słowa. Było one poświęcone zatrzymaniu przez policję dziennikarzy w siedzibie PKW w zeszłym tygodniu.
Oprócz parlamentarzystów - członków zespołu udział w posiedzeniu wzięli przedstawiciele mediów, policji oraz organizacji pozarządowych.
Jednym z zatrzymanych w dniu 21 listopada w siedzibie PKW był dziennikarz Telewizji Republika – Jan Pawlicki. Opowiadał on o okolicznościach, w jakich do tego doszło, a także o postępowaniu, które się wobec niego w związku z tym toczy (z art. 193 kk - naruszenie miru domowego). Zdaniem szefa Republiki Tomasza Terlikowskiego odpowiedzialność polityczna za zatrzymanie dziennikarzy podczas pełnienia swoich obowiązków po raz pierwszy od 1989 r. spoczywa na premier Ewie Kopacz i minister spraw wewnętrznych Teresie Piotrowskiej. Celem takiej akcji miało być zastraszenie dziennikarzy, aby w przyszłości bali się relacjonować podobne wydarzenia.
Większość członków zespołu, zabierając głos, była zgodna, że zatrzymanie dziennikarzy w siedzibie PKW było jawnym naruszeniem wolności słowa. Nadużyciem miało być także zastosowanie wobec nich przyśpieszonego trybu postępowania sądowego.
Przedstawiciele PAP, zwrócili uwagę na fakt, iż ich redakcyjny kolega Tomasz Gzell, kolejny dziennikarz zatrzymany podczas relacjonowania wydarzeń w PKW, miał ważną akredytację właśnie ze strony PKW. Z kolei Teresa Bochwic, członek zarządu głównego SDP podkreślała, że oprócz Jana Pawlickiego i Tomasza Gzella zatrzymani zostali również inni dziennikarze pełniący swoje obowiązki – Hanna Dobrowolska z solidarni2010.pl oraz Witold Zieliński z niepoprawneradio.pl.
Przedstawiciele policji (I zastępca Komendanta Głównego Policji nadinsp. Krzysztof Gajewski oraz rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji inspektor Mariusz Sokołowski) odpierali zarzuty, argumentując, że dziennikarze, jak inni zatrzymani, nie zastosowali się do wezwań opuszczenia siedziby PKW, utrudniając pracę policji, m.in. poprzez podkładanie policjantom mikrofonu pod usta i tarasowanie przejścia. Ich zdaniem w omawianym przypadku doszło do kolizji prawnej dwóch równorzędnych wartości – z jednej strony wolności słowa, z drugiej naruszenia kodeksu karnego. Która jest ważniejsza rozstrzygnie niezawisły sąd. Wyrok ten ma być wytyczną dla policji, jak działać w podobnych przypadkach w przyszłości.
Takie tłumaczenia nie znalazły jednak zrozumienia wśród zebranych parlamentarzystów, jak i przedstawicieli mediów. Zespół ma w najbliższych dniach zająć specjalne stanowisko w omawianej sprawie.
PW