Poniżej zamieszczamy relację z ostatniej rozprawy w procesie Wojciecha Sumlińskiego, autorstwa Krzysztofa Karnkowskiego, który obserwował ją z naszego ramienia.
Krzysztof Karnkowski
Rozprawa Wojciecha Sumlińskiego, 123 2014
12 marca w sądzie dla Warszawy-Woli, odbyła się czwarta w tym roku rozprawa w procesie przeciwko dziennikarzowi Wojciechowi Sumlińskiemu, oraz byłemu funkcjonariuszowi kontrwywiadu PRL, płk. Aleksandrowi L., oskarżonym z art.230 par.1 kodeksu karnego o rzekomą płatną protekcję podczas procesu weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonym przez komisję kierowaną przez Antoniego Macierewicza w czasie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.
Rozprawie przewodniczył SSR Stanisław Zdun, prokuraturę reprezentował prokurator ponownie Waldemar Węgrzyn. Wojciecha Sumlińskiego reprezentował adwokat Waldemar Puławski. Na tę rozprawę sąd wezwał byłych dziennikarzy – Jarosława Jakimczyka i Annę Marszałek. Zaplanowano też dokończenie przesłuchania wdowy po Leszku Tobiaszu, Barbary Tobiasz, rozpoczętego na jednym ze styczniowych posiedzeń sądu. Anna Marszałek nie dotarła w związku z chorobą dziecka, przesłuchano więc pozostałe dwie osoby.
Przed zadaniem pytań Barbarze Tobiasz odczytano jej zeznanie z 21 stycznia. Opisała ona wówczas spotkanie męża z Leszkiem Pietrzakiem, które odbyło się kilka miesięcy przed nagłośnieniem sprawy korupcji w komisji weryfikacyjnej. Gdy wraz z mężem udawała się na to spotkanie, towarzyszyć im miała tajemnicza obstawa, składająca się z dwóch mężczyzn, których Tobiasz nie znała. Nie znała również szczegółów rozmowy z Pietrzakiem. Dopiero, gdy sprawa pojawiła się w mediach, miała dowiedzieć się od męża, że ten żądał od niego 200 tys. zł w zamian za pomoc w przejściu weryfikacji, zaś osobami, które towarzyszyły im w drodze na rozmowę, byli Aleksander L. i Leszek Sumliński.
W związku z tą wypowiedzią Sumliński chciał ustalić, czy podczas spaceru przez Stare Miasto wiedziała, kim są towarzyszący jej mężczyźni, czy opiera się wyłącznie na o wiele późniejszych słowach męża. Tobiasz przyznała, że wówczas tego nie wiedziała, co więcej, nie byłaby w stanie rozpoznać żadnego z nich. W dalszej części przesłuchania zarówno Sumliński, jak sędzia, próbowali ustalić przebieg wydarzeń w restauracji, ponieważ w wypowiedziach świadka pojawiła się sprzeczność – raz twierdziła, że widzieć miała w restauracji wszystkich czterech mężczyzn (swojego męża, Leszka Pietrzaka oraz obu oskarżonych), raz – ze dwóch odprowadzających ich mężczyzn jedynie weszła do lokalu. Tobiasz nie była w stanie potwierdzić jednej wersji wydarzeń, zasłaniając się niepamięcią. Następnie Sumliński poprosił Barbarę Tobiasz o ponowne opisanie mężczyzn, towarzyszących małżeństwu na Starym Mieście. „Po prawej stronie szedł niższy, barczysty, a po lewej wyższy, lekko pochylony; żadnych innych szczegółów nie pamiętam” – zeznała Tobiasz, co skłoniło dziennikarza do wygłoszenia, za zgodą sądu, oświadczenia:
W mojej ocenie to, co usłyszeliśmy od świadka Prokuratury, jest znamienne dla tej całej sprawy, w której świadkowie albo niczego nie pamiętają, albo składają sprzeczne z samymi sobą zeznania, mówią dużo, albo mało, ale nie usłyszałem od trzech lat ani jednych zeznań mojej rzekomej winy. Pani Tobiasz jest potwierdzeniem tego faktu, bo zeznania świadka polegające na relacji "mąż mi powiedział, że tak było" pozostawiam do oceny Sądowi.
Po oświadczeniu odczytano zeznania świadek z postępowania przygotowawczego, które pokrywały się w dużym stopniu z wygłoszonymi 22 stycznia. Następnie padły liczne pytania sprawdzające wiedzę Barbary Tobiasz na temat jej męża. Tobiasz zeznała, ze nie wiedziała zarówno o wydanym na jej męża wyroku prokuratury wojskowej i próbie wyjazdu na placówkę zagraniczną, jak i jego zainteresowaniu weryfikacją jako oficera WSI. O spotkaniach męża z Bronisławem Komorowskim i Krzysztofem Bondarykiem żona nieżyjącego oficera dowiedzieć miała się dopiero z mediów. Mowa była również o pobycie małżeństwa na placówce w Moskwie i ewentualnych kontaktach, utrzymywanych przez Tobiasza z przebywającym tam w tym samym czasie Tomaszem Turowskim. Barbara Tobiasz stwierdziła, że były to wyłącznie relacje służbowe.
Zeznania drugiego świadka, Jarosława Jakimczyka dotyczyły głównie jego relacji z Leszkiem Tobiaszem. Miały one długą historię, wynikały natomiast – według świadka – z jego dziennikarskiego zainteresowania tematyką służb specjalnych. Takie też podłoże miały spotkania, jakie Jakimczyk odbył z Tobiaszem w latach 2006-2007. Wówczas to półkownik miał poinformować dziennikarza o złożeniu mu propozycji korupcyjnej przez osobę, związaną z dawną Wojskową Służbą Wewnętrzną. Jakimczyk, licząc na więcej informacji, przekazał pułkownikowi listę członków komisji weryfikacyjnej, zdobytą poza środowiskiem dziennikarskim i przez samego dziennikarza uznaną za nie w pełni wiarygodną. Na liście Jakimczyk celowo umieścił jedną błędną informację, by, jak twierdzi, móc śledzić jej dalsze losy. Po kilku miesiącach ukazała się ona, razem z mylnym wpisem, na łamach „Gazety Wyborczej”. Tymczasem dziennikarz zorientował się, że Tobiasz próbował go jedynie wykorzystać w celu zainspirowania publikacji, wiedział już też, że nie słyszy od rozmówcy całej prawdy. Techniki operacyjne WSI były już wówczas Jakimowiczowi dobrze znane w związku z pracą zawodową. Dziennikarz stwierdził wreszcie, że w rozmowach z Tobiaszem nie padło nazwisko Wojciecha Sumlińskiego.
Na koniec rozprawy Wojciech Sumliński oświadczył, że pisemnie ustosunkuje się do nowych akt, które wpłynęły do sądu z Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Warszawie, sędzia natomiast zapowiedział poszukiwania akt dotyczących Leszka Tobiasza w placówkach poza Warszawą. Wyznaczył też kolejne daty rozpraw. Na najbliższej, 24 marca o godz. 11, zeznawać mają Sławomir Cenckiewicz i Przemysław Wojciechowski.
Pełne sprawozdanie z rozprawy znajdą państwo pod adresem http://blog-n-roll.pl/pl/wojciech-sumli%C5%84ski-rozprawa-z-dn12032014-r
CMWP SDP monitoruje proces na prośbę dziennikarza.