"Wiadomości" TVP tak daleko odeszły od standardów zawodowych i zasad wolności słowa, że nie powinny brać się za ich obronę, bo im szkodzą. W ubiegłym tygodniu dowiódł tego red. Przemysław Orcholski w materiale "Zwalczani walczący" nadanym w głównym wydaniu "Wiadomości" 12 listopada. Temat "polowania na dziennikarzy" przez prokuraturę był zupełnie niezrozumiały dla widza, nie zawierał podstawowych informacji, a w dodatku dla wzmocnienia swojej tezy autor użył słów rzecznika rządu, Marcina Kaszuby, wypowiedzianych kiedy indziej (miesiąc wcześniej) i w innym kontekście (afera starachowicka), za co nazajutrz prowadzący "Wiadomości" musiał przepraszać.
Nadużyć i lekceważenia zasad etyki dziennikarskiej było w tym materiale więcej. Powodem jego realizacji była konferencja "Czy sezon polowań na dziennikarzy?" zorganizowana 12 listopada przez Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP z udziałem m. inn. Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, prokuratorów, naukowców i dziennikarzy - ale o tym widz się nie dowiedział. Do wypowiedzi obecnych na niej dziennikarzy, prokuratora i eksperta od mediów doklejono opinie nieobecnych, ale za to politycznie bliskich "Wiadomościom" wiceprezesa SDRP i Jerzego Urbana. Szczególni to obrońcy wolności słowa - rzecznik stanu wojennego i przedstawiciel stowarzyszenia, podstawionego w miejsce rozwiązanego SDP. W 3,5 minutowym felietonie wystąpiło aż siedem osób, a osiem razy wypowiadał się jego autor, kończąc złotą myślą: "Dostęp do informacji to najważniejsza zdobycz demokracji".
Problem w tym, że widz "Wiadomości" dostępu do informacji często nie ma; bo jest obiektem manipulacji. Jak pisała Katrzyna Kolenda-Zaleska, u dziennikarzy w tej redakcji "zdrowe napięcie przeradza się w nieustanną obronę własnych przekonań, często elementarnych zasad dziennikarskich, a siły mobilizuje się jedynie do uciążliwego osiągania kolejnych kompromisów". Materiał redaktora Orcholskiego dowodzi, iż w "Wiadomościach" nie ma już miejsca na dziennikarskie kompromisy, ponieważ największy program informacyjny w Polsce opanowała grupa manipulująca informacją. Dlatego gdy dziennikarz "Wiadomości" broni wolności słowa, to robi to w sposób tej wolności zaprzeczający.
Niech ten przypadek będzie sygnałem alarmowym. Dość już bezczynności wobec łamania w tym programie zasad rzetelności i staranności dziennikarskiej, przemilczania lub skrywania faktów politycznie niewygodnych, a rozdymania pozytywnych. Nawet rząd ma już tego dosyć, czego dowodem jest bezprecedensowe zwrócenie się przez ministra Marcina Kaszubę o pomoc do CMWP.
Apeluję do Rady Programowej TVP i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, by oceniły sposób redagowania "Wiadomości". Przecież KRRiT konstytucyjnie "stoi na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji". Najwyższy czas przywrócić wiarygodność największemu dziennikowi telewizyjnemu w Polsce.