Wyrok na dziennikarstwo kryminalne?


Warszawa, 24 czerwca 2004 r.

Pisząc o podejrzeniach o korupcję sędziego nie można oprzeć się jedynie na zeznaniach świadka koronnego stwierdził Sąd Najwyższy 17 czerwca br., oddalając kasację od wyroku skazującego dziennikarzy na zapłacenie za naruszenie dóbr osobistych sędziego. Wyrok ten ogranicza wolność słowa i zagraża dziennikarstwu kryminalnemu.

Artykuł "Sędzia podejrzany o współpracę z grupami przestępczymi. Łapówka za niewinność" ukazał się w nieistniejącym już wrocławskim "Słowie Polskim" w październiku 2000 r. Mariusz Staniszewski opisał zeznania skruszonego gangstera, który opowiedział prokuratorowi jak w grudniu 1998 r. za 2 tys. DM załatwił sobie wyrok uniewinniający w sprawie o usiłowanie włamania.

To zeznanie świadka koronnego uwiarygodniały liczne fakty: łapówkę przekazano za pośrednictwem osoby z najbliższej rodziny sędziego, która przyznała się do jej wzięcia; oskarżony dzwonił do domu sędziego; sprawa odbyła się w trybie uproszczonym mimo nie ustalenia wartości mienia, jakie miało być skradzione; pierwsze posiedzenie sądu wyznaczono w cztery tygodnie od wpływu aktu oskarżenia, a wyrok uniewinniający sędzia wydał już na trzeciej rozprawie. Prokurator nie odwołał się od wyroku.

Na podstawie zeznań tego świadka koronnego wytoczono kilkanaście procesów. Sprawa przeciwko osobie pośredniczącej w przekazaniu łapówki jest ciągle w toku. Prokuratura we Wrocławiu wnioskowała o pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziego, ale sądy dyscyplinarne dwukrotnie odmówiły na to zgody. Sędzia nadal orzeka, a dziennikarz musi mu zapłacić zadośćuczynienie. Co prawda w procesie karnym został uniewinniony, ponieważ zdaniem sądu "napisał wszystko zgodnie z wiedzą dostępną w momencie publikowania artykułu", ale przegrał w procesie cywilnym. Wspólnie z redaktorem naczelnym zapłaci sędziemu 20 tys. zł. za wyrządzoną krzywdę. Sędzia złożył apelację w sprawie karnej, co umożliwia dalsze kary, także więzienia, wobec dziennikarzy.

W sprawie Kwaśniewski kontra Życie SN przyznał dziennikarzom prawo do błędu, choć obwarował je zachowaniem szczególnej staranności i rzetelności zawodowej. W podobnej sprawie z marca 2002 r. SN stwierdził, że dziennikarz musi jedynie dowieść, iż jego źródło informacji zasługiwało na zaufanie. Obecny wyrok SN idzie w przeciwnym kierunku, bo stanowi, że bezprawne jest ujawnianie podejrzeń wobec przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, nawet udokumentowanych wiarygodnymi zeznaniami, potwierdzonymi przez prokuratora.

Można rozumieć go szerzej: zakazane jest pisanie o jakichkolwiek podejrzeniach do czasu wniesienia aktu oskarżenia. Oznaczałoby to śmierć dziennikarstwa kryminalnego, bo prasa codziennie informuje o podejrzeniach wobec znanych osób, często nie tylko na podstawie pracy organów ścigania, ale i informacji własnych. Powołując się na ten wyrok SN uczestnicy afery starachowickiej zapewne wygraliby sprawy przeciw dziennikarzom o ochronę swoich dóbr osobistych.

Nawet gdyby wyrok SN oznaczał jedynie szczególną ochronę funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości, to i tak prowadzi na manowce. Sędziowie powinni być bowiem poza wszelkimi podejrzeniami, jak żona Cezara, a jeśli takie się pojawiają, to do czasu ich rozwiania nie mogą orzekać. W przypadku opisanym przez Mariusza Staniszewskiego finałem byłoby prawomocne rozstrzygnięcie sprawy osoby pośredniczącej w przekazaniu łapówki, albo odebranie statusu świadka koronnego za fałszywe zeznania.

CMWP deklaruje poparcie, jeśli dziennikarze zechcą odwołać się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i apeluje o pomoc ze strony środowiska dziennikarskiego.

Andrzej Krajewski