Ujawnienie źródeł informacji to najcięższy, bo odbierający zaufanie mediom, grzech dziennikarzy. Dlatego decyzje sądów, zwalniające ich z zachowania tajemnicy zawodowej, stanowią nowe, poważne zagrożenie dla wolności prasy w Polsce.
Śródmiejski Sąd Rejonowy w Warszawie zezwolił ostatnio na przesłuchanie Ewy Ornackiej i Wojciecha Sumlińskiego z tygodnika Wprost, po to by wyjawili od kogo uzyskali obciążąjące polityków zeznania gangstera Masy.
Podobne postanowienie wobec Macieja Dudy i Daniela Walczaka z Super Expressu, Oskara Adamskiego z Trybuny i Violetty Krasnowskiej z Wprost podjął Sąd Rejonowy w Płocku. Chodzi o ujawnienie zeznań byłego szefa PZU, także obciążających polityków.
Od obu decyzji zostały złożone odwołania. Dziennikarze zapowiadają, że raczej „pójdą siedzieć niż ujawnią swoich informatorów”. Mają rację.
Prawo prasowe dopuszcza zwolnienie z zachowania tajemnicy dziennikarskiej tylko w przypadku powzięcia informacji o przygotowaniach do najcięższych przestępstw, takich jak morderstwo, ludobójstwo, katastrofa zbiorowa, atak na ustrój państwa, prezydenta albo siły zbrojne. Postanowienia obu sądów takich spraw nie dotyczą, a przywołane w nich „dobro wymiaru sprawiedliwości” nie jest ważniejsze od wolności słowa.
Mamy nadzieję, że dziennikarze nie zostaną zmuszeni do zignorowania prawomocnego postanowienia sądu. Jeśli jednak do tego dojdzie, to zła sława „dziennikarskich cel” w polskich więzieniach obciąży nadgorliwych prokuratorów i sędziów.
Można też oczekiwać, że krajowe i międzynarodowe manifestacje środowiskowej solidarności daleko przekroczą niedawne poparcie dla redaktora Andrzeja Marka, ukaranego więzieniem za za odmowę przeprosin lokalnego urzędnika.